Your address will show here +12 34 56 78
Graj, biegaj, pamiętaj!
  • Text Hover
Niezbyt atrakcyjna miejska uliczka, druga w nocy, deszczowy środek listopada. W intensywnym popłochu biega w kółko na oko piątka ludzi ubranych w intrygujące połączenie munduru i stroju do triathlonu. Intrygujące, tym bardziej że w okolicy od paru godzin gubi się takich jeszcze kilkuset.

Nocny tryb życia dla każdego kto chociażby otarł się o harcerstwo nie jest niczym specjalnym, właściwie czasem jest to nawet nużąco powszednie. Perspektywa znalezienia kolejnego punktu, dotarcia do niego biegiem, chodem czy ledwo się włócząc po jakiejś wyimaginowanej trasie w sumie również. Bieg Nocny. Brzmi… typowo.

Ale typowe być na chwilę przestaje, gdy orientujesz się, że razem z Twoją ekipą od dłuższego czasu sprawnie spacerujesz jezdnią totalnie wyludnionych ulic, zapominasz o istnieniu pasów i przebiegasz przez środek rond lub skrzyżowań, oglądasz wszystkie napotkane studzienki w poszukiwaniu małej białej kartki czy widzisz gdzieś na horyzoncie grupę biegnących osób absurdalnie zadowoloną z faktu, że przez kolejny tydzień dostaną niepłatny urlop dolnych kończyn. I po pięciu godzinach, w ciągu których udało Wam się wyrobić średnią zaliczania poznańskich zabytków na cały przyszły rok, ewentualnie przejechać rowerem przez wszystkie brukowane uliczki w mieście – wchodzisz do wielkiej sali, w której duża część z pięciuset uczestników Biegu naraz śpiewa i gra na gitarach, wsuwa wysokokaloryczne batony lub ciepłą herbatę próbując przywrócić krążenie, po kolana zakopana w stosie śpiworów, karimat i butów. Jest po 4 w nocy, nie śpisz od około dwudziestuparu godzin i chwilowo masz w sobie tyle energii, że oznajmiasz, iż właśnie w tym momencie czas zmieniać świat. I bynajmniej nie jesteś jedyny/-a.

Pomijając fakt, że niedługo potem śpisz już jak kamień przez zawrotne trzy kwadranse, bo zaraz pobudka, sprzątanie oraz łojeju-gdzie-jest-mój-mundur-apel, to ta noc zawsze jest zaskakująco pozytywną miniprzygodą.

Lekkim truchtem przez historię

Idea jest prosta. Przypomnieć sobie, że istnieje coś takiego jak historia miasta, napomknąć o tym, że można ją czasem zobaczyć i dotknąć oraz wiadomo – spotkać innych ludzi. Oczywiście w nocy, bo w dzień nikt nie ma na to wszystko już czasu. 

Organizowany przez Hufiec Poznań Siódemka bieg nie różni się specjalnie od tych wszystkich biegów na orientację, biegów przełajowych czy biegów ekstremalnych. Oprócz tego, że nie bardzo w środku miasta jest po co się orientować, z momentów przełajowych najgroźniejsza jest chyba krzywa kostka brukowa na rynku, 
a ekstremalnie robi się tylko wtedy, gdy zgubimy długopis do zapisywania punktów.

Niemniej - są zawieszone punkty, które trzeba po kolei odnaleźć, są sprytne zagadki na znalezienie lokalizacji punktu następnego, są wreszcie punkty za te punkty i aktywna rywalizacja (na punkty, a jakże) okraszona całkiem dużą ilością nagród rzeczowych dla najszybszych lub najinteligentniejszych. 
Styl jest stale zmienny - podczas ostatnich lat BN była okazją do przypomnienia sobie całej palety poznańskich dziejów – od przemysłu i PRL-u, po sport i Poznań akademicki. Tegoroczna edycja – nie ukrywajmy – całkiem zgrabnie wpisuje się w rok stulecia wszystkiego i przypomni jeden z ważniejszych regionalnych tematów – Powstanie Wielkopolskie. Dzięki temu Bieg nie ogranicza się do harc-wiedzy czy harc-treści i w listopadową noc pod jego znakiem błąka się dużo znajomych i nieznajomych spoza tej jakże szerokiej grupy.

Od kuchni i od podwórka

No dobra, wszystko fajnie – spacer pod latarniami, roześmiani harcerze, jakieś nagrody i solidnie zakamuflowany walor edukacyjny. Brzmi jak miód na uszy każdego organizatora, nic tylko brać i robić – łatwo, prosto, przyjemnie! 

Tak jest w istocie. 

Naturalnie, przygotowań jest dużo, bo przede wszystkim trzeba znaleźć na mapie miasta około dwustu wybitnie fascynujących punktów najlepiej niepowtarzających się w żadnej z poprzednich trzydziestuparu edycji (spoiler: powtarzają się), w miejscach, które nie były objęte zakazem przywieszania (przecież nikt nie uwzględnia mandatów w preliminarzach) i które najlepiej nie miały w okolicy ludzi zadających skomplikowane pytania w stylu „dlaczego szukacie jakichś kartek z rebusami akurat na moim płocie?”. 

Po wybraniu punktów trzeba w całkiem zmyślny sposób wynaleźć miejsca ich zawieszeń, tak by zarówno nie były widoczne dla zwykłego śmiertelnika i oczywiste dla oka szaleńczo szukającego białych zalaminowanych prostokątów. Śmietniki, wspomniane studzienki deszczowe, drzewa, krzaki, kraty, okna, mury, murki, ławki, 
a nawet rowery miejskie - punkt może wisieć praktycznie wszędzie. Bieg Nocny to właściwie w dużej mierze kilkanaście osób gapiących się w monitory i po raz setny przemierzający kolejne ulice w StreetView, a potem latających z taśmą i sznurkiem by je przywiesić.

Kolejnych kilkunastu śmiałków heroicznie próbuje włożyć, gdzie się da, trochę merytorycznej wiedzy 
w postaci opisów miejsc (a nóż ktoś to przeczyta!), pytań na punktach i stylowych materiałów dla – oczywiście wiecznie łaknących wiedzy, szczególnie w piątek po 22 – uczestników. Poza biedakami zajmującymi się zatwierdzeniami i rozliczeniem – brzmi zatem zacnie.

Takie małe call-center

Dynamika przygotowań zwiększa się istotnie na tydzień przed BN, a podczas Biegu mknie już niczym nieskrępowana nie biorąc jeńców. Biuro wygląda jak LAN-party dla mocno zintegrowanych ze społeczeństwem informatyków – wszędzie laptopy, drukarki i laminatory, a każdy popijając niezbyt zdrowe napoje siedzi 
z telefonem przy uchu odpowiadając na pytania uczestników (jeśli nie uda się rozwiązać zagadki-dojścia lub znaleźć zawieszenia można zadzwonić – kosztem kilku punktów, ale też zyskując cenny czas) lub też ich skargi („hej! takie miejsce nie istnieje!”, „pobiegliśmy gdzieś i nie wiemy, jak wrócić”). Wachlarz komunikatów wprawiających w zaskoczenie rośnie z każdym rokiem, są plany by wydać zawierający je tomik. Jest też ekipa PR czyli kolejne laptopy i mnóstwo wiadomości na fejsie, a także niezliczone rzesze mniejszych i większych ludzi, którym wisimy niejedną przysługę.

Pobiegaj lub poklikaj

Wiadomo, nie jesteśmy profesjonalistami - czasem punkt zawiśnie w zamykanym na noc podwórzu, 
czasem trasa poprowadzi piąty raz w tą samą okolicę, udało się nawet jakiś czas temu dodać na chwilę nieistniejącą edycję BN (teraz jest 38. , ale pewności nie ma).

3 trasy, 500 uczestników, 200 punktów, 400 porcji spaghetti, 7 czajników, 1 noc. Ot, typowy harcerski event. 
I w tym tkwi chyba cały urok. 

/ 07.11.2018
/ b
tekst opublikowany w Na Tropie z okazji XXXVIII edycji Biegu Nocnego
Czytaj także: